Otwarte, ważne pytania. Pioneering Values. WRO 2013

0
912

Odbywające się pod hasłem Pioneering Values 15. Biennale Sztuki Mediów WRO 2013 postawiło serię intrygujących pytań o wartość i jakość produktów kultury wytwarzanych przy użyciu współczesnych technologii. Tytułowy termin w angielskiej wersji językowej jest dwuznaczny. Organizatorzy proponują tłumaczenie „odkrywanie wartości”, jednak oryginał wskazuje napotrzebę określania pionierstwa i poszukiwanie innowatorów. Koncepcja kuratorska WRO jest próbą zabrania głosu w procesie ustalania hierarchii sztuki i pisania jej historii. W tej perspektywie można było oglądać przeglądy pionierów i pionierom poświęcone, między innymi retrospektywny pokaz wideo Woody’ego i Steina Vasulka, Valie Export, Skipa Blumberga, grupy Single Wing Turquoise Bird, film Karola Radziszewskiego America Is Not Ready For This (ukazujący amerykańskie epizody Natalii LL) i Marielle Nitoslawskiej Breaking the Frame (dokument o artystce body-artu Carolee chneemann), podobnie kuratorskie wybory filmów przygotowane przez Wulfa Herzogentatha (poświęcony kolońskiej wystawie wideo z 1974 roku – Projekt 74) czy Branko Francesch (o sztuce wideo z byłej Jugosławii z lat 60. i 70. XX wieku).

Mirosław Bałka, Mirror, 2012 (fragment wideo), materiay prasowe WRO

Wartości i jakości można rozumieć nieco szerzej i ciekawiej, pytając o kondycję sztuki operującej mnogimi językami. Ten problem poruszały między innymi wykłady Michała Pawła Markowskiego poświęcone dewaluowaniu wartości w sztuce i humanistyce, Erkki Huhtamo o sytuacji kontroli ze strony mediów społecznościowych oraz sesja o digitalizacji sztuki współczesnej.

Interesująco temat Biennale rozwijała wystawa Mirosława Bałki zatytułowana Nachtgesichten (Oblicza nocy), która może być odczytana jako dyskusja o wartościach, takich jak intymność, nostalgia, melancholia, kojarzonych może bardziej na przykład z malarstwem niż mediami elektronicznymi. Ekspozycja jest zbiorem krótkich filmów kręconych w nocy przy użyciu kamery na podczerwień. Obserwujemy w nich nieporadną drogę kamerzysty między półkami jakiejś biblioteki, może archiwum, żabę skaczącą po krawężniku czy też dłoń wykonującą magiczne gesty w kierunku księżyca. Chciałoby się powiedzieć, oszczędnie zaaranżowana ekspozycja złożona z prostych filmów jest umiejętnie przeprowadzoną, poetycką refleksją obarczoną odczuciem niepokoju i, paradoksalnie, błogiej nocnej ciszy.

Większość prezentacji WRO 2013 nie wychodzi poza wskazanie najważniejszych momentów historii sztuki mediów, co nie umniejsza znaczenia trafnie postawionych pytań. Tegoroczna refleksja jest uzasadniona okrągłą, pięćdziesiątą rocznicą istnienia sztuki elektronicznej. Symbolicznym początkiem tej dziedziny była wystawa Nam June Paika Exposition of Music – Electronic Television, która odbyła się w dniach od 11 do 20 marca w Galerie Parnass w Wuppertalu. Artysta zaprezentował tam konstrukcje zbudowane z odbiorników radiowych i telewizyjnych oraz instrumentów muzycznych. Materiał zaproponowany przez Paika zawierał w sobie kilka wówczas nowatorskich, a dzisiaj już powszechnych przymiotów. Próbował rozluźnić uświęcony przez wieki układ nadawca – odbiorca. Dążył do przewartościowania roli widza, dzieła i artysty. Stwarzał nowe konteksty i punkty odniesienia. Artysta wykorzystywał naturalną ludzką potrzebę uczestnictwa, stając się przy tym prekursorem współczesnego zjawiska, określanego mianem interaktywności.

Podejrzewam, że na wystawie Paika pięćdziesiąt lat temu była odczuwalna eksperymentalna i epatująca witalną siłą destrukcji kreatywna atmosfera. Czegoś podobnego tej wiosny we Wrocławiu dostarczała wystawa Pierścienie Saturna w dawnym pałacu Ballestremów. Wnętrza i tajemniczy ogród zrujnowanego zamczyska udostępnione zwiedzającym w dniu otwarcia po godzinie 22.00, w parną i burzową noc, wypełnione dziełami raczej młodych twórców, pozostawiły niezatarte wspomnienie bezkompromisowego eksperymentu. Widzowie krzątali się w tłumie instalacji, projekcji i robotów po labiryncie kuriozalnie przebudowanych w minionych latach pomieszczeń. Przestrzeń ruiny napiętnowanej oznakami dynamicznych przemian dziejowych stwarza niezwykłe ramy dla podobnych prezentacji, często podejmujących dyskusję o specyfice miejsca. Przykładem niech będzie projekt instalacji Aleksandra Janickiego (Black Garden); oddziałując na zmysł wzroku, węchu i słuchu, pogłębia ujmującą atmosferę zrujnowanego budynku, w którego ramy wkroczył ogród. W pamięci pozostała również skomplikowana instalacja elektroakustyczna Cecile Babiole (Bzzz! The Sound of Electricity) umożliwiająca usłyszenie dźwięku przepływającego prądu elektrycznego oraz biologiczno-akustyczna instalacja kwartetu RIXC, która wytwarzała dźwięki będące wynikiem procesu produkcji energii przez bakterie żyjące w wodzie (Bacteria Battery No. 8). Intrygujące doświadczenie pozostawiła praca Doroty Walentynowicz (In Fear of Dead Enigmas), która jest jakby tęsknotą za ideałem platońskiej doskonałości. Szarpany wstrząsami elektrycznymi obiekt dąży do uzyskania idealnego kształtu sześcianu, jednak gdy tylko osiągnie swój cel, rozpoczyna od nowa swoją syzyfową pracę.

Pierścienie Saturna, fot. Sonia Poirot, materiały prasowe WRO

Podobnie pozytywnych wrażeń jak z wystawy w pałacu Ballestremów niestety nie mogę mieć z innej alternatywnej dla sztuki przestrzeni wystawienniczej – z centrum handlowego. Wystawa Renoma WRO w Domu Handlowym Renoma w założeniu miała się odnosić do masowych zjawisk i fenomenów kultury popularnej. Stoiskom wystawowym, zamkniętym w kojach niezajętych przez butiki, nie udało się chyba osiągnąć jedności z plastikowością supermarketu. Pozostały dwoma odrębnymi światami – punkty galeryjne odwiedzali goście WRO, a butiki wszyscy. Być może dlatego również zgromadzone tam prace nie przekonują. Prezentacje rejestracji performance’ów, podczas których paznokcie malowane są we wzory znane z awangardowych obrazów (Yaima Carrazana, Nail Polish Tutorials), czy eskalacja dziewczęcej banalności (Justyna Misiuk, RGB Lookbook), chociaż tematycznie do miejsca pasują jak ulał, nie potrafiły wybrzmieć wystarczająco głośno. Mimo odpychającego kontekstu, na uwagę zasługiwała przede wszystkim instalacja Karoliny Freino Chansons de Geste, w której artystka poddaje interaktywnej manipulacji przy użyciu archaicznego instrumentu elektroakustycznego historyczne filmy o wydarzeniach politycznych.

Odwołując się dalej do historii i wystawy Exposition of Music – Electronic Television, protointeraktywność obiektów artystycznych Paika, która może lepiej w perspektywie ówczesnej świadomości powinna być wyrażona jako doświadczenie, uzupełniały wczesne eksperymenty z globalnymi systemami przekazu informacji – radiem i telewizją. W tym zestawieniu może najbardziej rewolucyjne było odwołanie do tradycji duchowej i filozoficznej Wschodu, której Paik z uwagi na swoje koreańskie pochodzenie był adeptem (Zen for TV – telewizor ze zredukowanym do poziomej linii obrazem). Susanne Rennert podsumowała ten aspekt twórczości artysty w następujący sposób: „w swobodny i niewymuszony sposób ponownie zeszły się tu wszystkie wątki jego wcześniejszej twórczości i zostały wplecione w nadrzędny filozoficzny kontekst. Paik zderzył i połączył ze sobą nowoczesną technologię z archaicznym rytuałem, racjonalność z duchowością, Zachód ze Wschodem[1].”

Podejrzewam, że refleksja nad pracami Paika nadal ma transgresywny potencjał przenoszenia w odmienny stan świadomości. Sprzężenie wartości notorycznego eksperymentu z immanentnie przypisaną elektronice funkcją manipulacji przekazem sygnału stawiają tego artystę i to wydarzenie sprzed pół wieku jako korzeń refleksji o aksjologii w obrębie sztuki nowych mediów. Nadmienię, że WRO dzięki organizacji pierwszej retrospektywy w Polsce posiada dobrą tradycję promocji sztuki i myśli tego artysty[2].

Sztuka Paika i jej następstwa są ogniwami w ciągu historycznych następstw i odniesień. Podobna perspektywa przydatna jest w spojrzeniu na sztukę współczesną. Lev Manovich zaproponował użycie metafory remiksu w refleksji nad fenomenem nowych mediów. Sądzi on, że kondycję współczesnej cywilizacji można próbować opisać jak remiksy dawnych i współczesnych form kulturowych, remiksy lokalnych i globalnych tradycji oraz remiksy kultury i nowych form oprogramowania komputerowego. Manovich widzi hybrydyczne czasy, w których tworzywem jest informacja, raczej w jasnych barwach. Podkreśla ich osadzenie w historycznej perspektywie w odróżnieniu od modernizmu i cywilizacji przemysłowej, które definiowały siebie w opozycji do tradycji[3].

Karolina Freino, Chansons de Geste, 2013, fot. Bartosz Świerszczek, materiały prasowe WRO

Pragmatyzm procesów zmierzających do systematyzacji i naukowego opracowania, w tym również polityka festiwalu, wymagają jasno określonej wizji dziedzictwa. Odkrywanie archeologii sztuki współczesnej w swojej naturze musi dążyć do uproszczeń. Nie mniej ważny w kontekście refleksji medialnej sztuki jest inny artysta związany z Fluxusem – Dick Higgins, tym razem pominięty. W stworzonym przez siebie, również w połowie lat 60. XX wieku, pojęciu intermediów, określał multidyscyplinarne zainteresowania artystów. Każda edycja WRO jest w istocie festiwalem intermediów.

Obok samych twórców kultury nie mniej ważni pozostają inżynierowie, naukowcy, wizjonerzy i korporacje utrwalające zdobycze współczesnej techniki na rynku. Mam na myśli chociażby twórców komputerów osobistych, World Wide Web, smartfonów, a wcześniej maszyn cyfrowych czy prekursorów utrwalania sygnału dźwiękowego i wizualnego.

Z mojego punktu widzenia podstawowym problemem sztuki współczesnej, a przede wszystkim kreacji medialnych, jest zjawisko komunikacji, która stała się właściwie synonimem pojęcia nowych mediów i sztuki komputerowej. Komunikacji poświęconych jest szereg analiz, które czasem optymistycznie określają sytuację, w jakiej znalazła się teraz ludzkość (np. wyżej cytowany Lev Manovich), ale również nie brak jest sceptyków, z których chyba najsławniejszym pozostaje Paul Virilio. Twórca teorii bomby informacyjnej wróży impas na miarę biblijnej wieży Babel. Pisał on: „obrazy i cyfrowe przekazy znaczą mniej, niż ich błyskawiczny sposób dostarczania, a efekt otępienia niezmiennie zyskuje przewagę nad uzmysłowieniem sobie informacyjnej treści”[4]. Postawmy zatem w tym momencie pytanie bez odpowiedzi: czy z kakofonii remiksu poza męczącymi dźwiękami mogą się wyłonić szlachetne nuty?

Wydaje mi się, że wartością sztuki nowych mediów, których definicja i granica jest płynna, jest ciągła zmiana, eksperymentalne nastawienie twórców, ich świadomość przemian rzeczywistości, umiejętność kreatywnego korzystania ze wszystkich narzędzi, jakich dostarcza współczesność. W rezultacie postawa pozbawiona uprzedzeń względem postępu technologicznego i społecznego.

DH Renoma, materiały prasowe WRO

W tym kontekście warty przypomnienia jest późniejszy monumentalny projekt Nam June Paika z 1984 roku. Akcja Good Morning Mr. Orwell, nawiązująca do klasycznej literackiej antyutopii, była globalną instalacją transmitującą sygnał telewizyjny przy użyciu satelit. Program mogło oglądać wówczas kilkadziesiąt milionów widzów w wielu krajach świata, przełamując stereotyp elitarnego zakotwiczenia sztuki współczesnej. Nam June Paik odnajdywał w masowych systemach komunikacyjnych pozytywny pierwiastek, który obalał stereotypowe podziały i wbrew wizji Orwella mógł sprzyjać ludzkości.

Być może zbyt indywidualnie postrzegam deklaracje kuratorskie organizatorów i projektuję swoje oczekiwania programowe na inaczej określony koncept, ale nie znalazłem wielu refleksji w temacie komunikacji, który dla sfery sztuki mediów nie tylko ja uważam za najważniejszy. Większość prezentacji WRO 2013 należy jakby do innej epoki. Podejmuje refleksję o robotyce (chociaż czasem wizualnie i werbalnie imponującą, np. performance Pendulum Choir), mechanizmach i przekładzie intermedialnym (ekspozycja bez tytułu w BWA Szkło i Ceramika) czy najprościej rozumianych formach ingerencji widza w strukturę dzieła sztuki (Lucas Abela, Vinyl Rally w Muzeum Narodowym). Percepcja tych projektów nie zmusza jednak, nie zachęca, czy nawet nie stwarza chęci identyfikowania się widza z ich strukturami mentalnymi. A to właśnie ewentualność wielokodowej komunikacji stanowi fundament dzisiejszej prawdziwie egalitarnej sztuki. Posługując się językiem Manovicha, w ramach WRO 2013 zdominowała mnie refleksja mocno odizolowana od możliwości technicznych oferowanych przez współczesność. Ta refleksja została nakreślona już raczej do mediów dawno oswojonych.

Artykuł ukazał się w piśmie kulturalnym „Fragile” nr 2 (20) 2013.



[1] S. Rennert, Wczesne lata Nam June Paika w Nadrenii (1958-1963), w: Nam June Paik Driving Media, „Widok. Wro Media Art Reader”, nr 2, Wrocław 2009, s. 29.

[2] Nam June Paik – Driving Media, 25.11.2008–21.01.2009, Wro Art Center, Wrocław.

[3] L. Manovich, Język nowych mediów, Warszawa 2006, s. 14–15.

[4] P. Virilio, Bomba informacyjna, Warszawa 2006, s. 133.

Dodaj odpowiedź