Ruch oporu. Rozmowa z Piotrem Cypryańskim, dyrektorem Galerii Bunkier Sztuki

0
967

Agnieszka Kwiecień: Jaka jest rola publicznych instytucji kultury w Polsce? Czy ich głównym celem jest demokratyczna dystrybucja wartości symbolicznych, tak by stały się dobrem wspólnym? Bunkier Sztuki ogłosił dzisiaj strategię rozwoju na lata 2014–2019. Dlaczego określenie misji i obszarów działania Galerii okazało się teraz konieczne?

Piotr Cypryański: Jeżeli określenie „demokratyczna” będzie dotyczyć zarówno wewnętrznego sposobu funkcjonowania instytucji, jak i otwarcia się na odbiorcę i wypracowywania dwukierunkowych, aktywnych metod komunikacji z nią lub z nim, jeżeli rozszerzymy nieco pojęcie dystrybucji, tak aby obejmowało też tworzenie optymalnych warunków do doświadczania sztuki współczesnej, a dobro wspólne będziemy rozumieć jako zbiór doświadczeń, którym można się dzielić, między innymi korzystając z wolnych licencji, to podpisuję się pod tym stwierdzeniem, czym tylko mogę. A strategię rozwoju galerii ogłaszamy teraz, bo to dobry moment. Od jakiegoś już czasu realizujemy projekty na różne sposoby podejmujące refleksję nad funkcjonowaniem współczesnych instytucji kultury, autokrytycznej analizie poddając też Bunkier Sztuki. Myślimy również o działaniach odnoszących się do okrągłych rocznic związanych z powstaniem budynku galerii, który w 2015 roku będzie miał 50 lat, i samej instytucji od 1950 roku funkcjonującej w ramach sieci Biur Wystaw Artystycznych, w 1995 roku przekształconej w Bunkier Sztuki. Nie chodzi nam oczywiście o rocznicowe obchody czy akademie ku czci, a raczej o krytyczne przepracowanie idiomu nowoczesności w Krakowie.

W celach strategicznych Bunkra Sztuki wpisano między innymi udoskonalenie metod komunikacji z odbiorcami i współpracę z innymi podmiotami. Czy pod którymś z punktów dokumentu kryje się edukacja, przygotowanie do odbioru sztuki współczesnej i kreowanie potrzeby obcowania z nią?

W tekście strategii rzeczywiście nie pojawia się słowo edukacja, bo też nie o standardową edukację nam chodzi. Mówimy raczej o doświadczaniu sztuki współczesnej i o tworzeniu przez galerię dobrych warunków do tego doświadczania. Zarówno w sensie technicznej infrastruktury dostosowanej do specyfiki realizowanych projektów, jak też narzędzi, które umożliwią pogłębiony kontakt ze sztuką. Nie chcemy jednak sztuki tłumaczyć ani o niej uczyć, raczej inicjujemy sytuacje twórcze i inspirujemy widzów do aktywności, wspólnie budując sensy i znaczenia. Nie dzielimy też naszej działalności na kuratorską i edukacyjną, która jest do niej dodatkiem czy lepiej lub gorzej jej towarzyszy. Koncentrujemy się raczej na projektach integrujących różne obszary działalności galerii, a zwrócenie się ku odbiorcy jest jednym z filarów zarówno misji, jak i strategii. Edukacja jest zatem integralną częścią tego, co w Bunkrze robimy, będąc raczej sposobem działania instytucji niż wydzielonym zadaniem. A w ramach naszej edukacji powstają rzeczy tak niezwykłe, jak na przykład książeczki Małego Klubu Bunkra Sztuki, portal Sztuka 24h czy działania skupione wokół kolekcji Bunkra.

Czy instytucje kultury niczym korporacje powinny być nastawione na zysk? Czy w aktualnych realiach mogą właściwie realizować swoje statutowe cele, jednocześnie stojąc przed koniecznością uzyskania odpowiedniego dochodu? W Krakowie urzędnicy miejscy z roku na rok zmniejszają wysokość dotacji dla instytucji publicznych.

Funkcjonowanie instytucji kultury nie może zostać zredukowane do wytwarzania atrakcyjnego dla konsumenta produktu i czerpania zysków z wprowadzenia go na rynek. Uczestnictwo w kulturze to coś więcej niż transakcja finansowa, a widz nie może być postrzegany jedynie jako klient zwiększający tak zwane dochody własne instytucji. W tym sensie instytucje kultury, pełniąc społecznie istotną i potrzebną funkcję, korzystają z dobrodziejstwa funkcjonowania poza rynkowymi regułami. Są to rzeczy tak oczywiste, że wydaje się, iż nie ma potrzeby powtarzania ich po raz kolejny. Praktyka pokazuje jednak coś innego. Zmniejszająca się wysokość dotacji miejskiej wymusza rozwiązania niekorzystne dla Galerii, chociażby w kwestii ochrony architektonicznej substancji budynku czy doskonalenia kompetencji pracowników. Zarówno na jedno, jak i na drugie po prostu nie ma pieniędzy. Nie wspominam tu nawet o środkach na realizację programu, bo dotacja miejska w zasadzie nie wystarcza na stałe koszty funkcjonowania instytucji rozumiane jako wypłata wynagrodzeń, utrzymanie budynku, podatki i inne stałe opłaty. Są oczywiście środki zewnętrzne i dość sprawnie je pozyskujemy, ale często brakuje nam nawet na zapewnienie wkładów własnych do projektów dofinansowywanych na przykład przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jak to wpływa na realizację celów statutowych? Nie trzeba chyba tłumaczyć.

Jakie modele pracy i stosunki pracy są pożądane i adekwatne w przypadku instytucji kultury? Umowy śmieciowe w zamian za ponadprzeciętną kreatywność?

Nie chcę kreślić tu idyllicznego obrazu funkcjonowania Bunkra, ale umowom śmieciowym rzeczywiście powiedzieliśmy nie. Nie jest możliwe stworzenie sprawnie funkcjonującego zespołu stawiającego sobie ambitne cele bez zapewnienia pracownikom choćby minimum komfortu i poczucia bezpieczeństwa. A ponadprzeciętna kreatywność to często efekt synergiczności podejmowanych działań. W strategii rozwoju galerii mówimy o tym w następujący sposób: stawiamy sobie wielkie, elektryzujące oraz zuchwałe cele i wspólnie je osiągamy, w myśl zasady: reach out, hold on, make it happen.

Maurycy Gomulicki, Bestia


Czy pieniądze publiczne przeznaczane na utrzymanie instytucji publicznych w Polsce trafiają za ich pośrednictwem także do artystów, którzy otrzymują wynagrodzenie za swoją pracę? Czy zdarza się, że aktualna sytuacja finansowa zmusza Bunkier Sztuki do eksploatacji artystów czy kuratorów, proponowania im pracy bez honorariów lub bardzo niskich wynagrodzeń?

Jedną z zasad przyjętych w Bunkrze jest wypłacanie honorariów za pracę świadczoną w i na rzecz instytucji, dotyczy to oczywiście także artystów i kuratorów zewnętrznych. Mówiłem o tym wcześniej, że sytuacja finansowa galerii nie jest niestety komfortowa. Nie może to być jednak, i nie jest, usprawiedliwieniem jakiejkolwiek formy eksploatacji artystów czy kuratorów.

Przeciętny pracownik publicznej instytucji kultury zatrudniony na stanowisku merytorycznym na cały etat zarabia 2000 zł netto. Bardzo niskie wynagrodzenia dla pracowników sektora sztuki i humanistów, na przykład nauczycieli, w Polsce wpływają negatywnie na ich status społeczny. W hierarchii społecznej oni, a dalej wytwory kultury zdają się zajmować coraz niższą pozycję. Czy obserwuje Pan zjawiska w zarządzaniu instytucjami kultury, które w dalszej perspektywie mogą doprowadzić do zlikwidowania w pierwszej kolejności instytucji stawiających sobie za cel działania eksperymentowanie i krytyczną analizę rzeczywistości?

Niskie pensje pracowników instytucji kultury to fakt, zmniejszanie nakładów na kulturę i pozorne oszczędności czynione na niej – również. Największym niebezpieczeństwem wydaje mi się jednak odchodzenie od powszedniego i powszechnego kontaktu z kulturą, rozumianą jako życiowa pomoc o emancypacyjnym i krytycznym potencjale, ku traktowaniu jej jako narzędzia promocyjnego służącego budowaniu marek czy realizacji wątpliwych polityk, łakomego kąska dla sponsorów lub po prostu pacyfikatora czy trankwilizera społecznych nastrojów. Może jestem niepoprawnym optymistą, ale bez względu na wszystko „eksperyment jest naszym obowiązkiem”.

Czy publiczne instytucje kultury cieszą się autonomią, czy też są domeną polityków i urzędników? Jak przedstawia się zależność pomiędzy pracodawcą, czyli urzędnikiem, na przykład miejskiego wydziału kultury, a instytucją? Prawdopodobnie mile widziane są układy i związki. Urzędnikowi-pracodawcy chyba bardzo łatwo jest ocenzurować wystawę, usunąć niewygodnego dyrektora czy zlikwidować całą instytucję w imię dobra publicznego? Kto może się takim manipulacjom przeciwstawić? W Polsce przy braku społeczeństwa obywatelskiego raczej nikt? Czy strategię rozwoju Bunkier Sztuki tworzył w porozumieniu z jego organizatorem – Urzędem Miasta Krakowa?

Elektro Moon Vision, Re-kreacja

Trudno mi wypowiadać się na temat wszystkich instytucji kultury, szczególnie w kwestiach tak delikatnych jak niezależność programowa czy relacje pomiędzy instytucjami a ich organizatorami. Ograniczę się więc tylko do Bunkra. Na podstawie ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej oraz statutu nadanego przez organizatora Bunkier posiada osobowość prawną i jest jednostką wyodrębnioną pod względem prawnym, organizacyjnym i ekonomiczno-finansowym, nad którą nadzór sprawuje Gmina Miejska Kraków. Bunkier nie jest więc częścią Urzędu Miasta i nie ma bezpośrednich zależności służbowych pomiędzy pracownikami galerii a urzędnikami. O układach i związkach też nie słyszałem. Dyrektora galerii powołuje i odwołuje Prezydent Miasta Krakowa w trybie przewidzianym w ustawie, i jest w związku z tym pracodawcą dyrektora, a dyrektor jest pracodawcą wszystkich pracowników galerii. Nadzór nad kształtowaniem programu wystawienniczego galerii, co wynika ze statutu, jest obowiązkiem dyrektora. Tyle teoria oraz ramy organizacyjno-prawne. W praktyce natomiast różnego rodzaju naciski i zakusy na programową i merytoryczną niezależność galerii nie należą niestety do rzadkości. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, w której to urzędnicy decydują o programie galerii czy o sposobie realizacji prowadzonych przez nas projektów. Czy łatwo byłoby zlikwidować instytucję lub zwolnić kogoś niewygodnego? Można by podać liczne przykłady z wielu miejsc, że nie tak trudno. W Bunkrze do tej pory nie doszło do takiej sytuacji. Czy tak będzie nadal? O to trzeba by zapytać osoby, które o tym decydują. I wracając do strategii. Została stworzona partycypacyjnie przez cały zespół Bunkra i współpracowników. Ma być dokumentem żywym w tym sensie, iż zarysowane w nim ogólne ramy oraz wyznaczone cele będą wypełniane konkretnymi zadaniami do zrealizowania. O dalszej pracy nad nią będziemy publicznie informować, chcemy też w ten proces włączyć zarówno naszych odbiorców, jak i przedstawicieli organizatora.

Jednak lokalni politycy szczególnie chętnie wykorzystują stosunki podległości pracowników instytucji publicznych: stosują naciski, żądają osłabienia krytycyzmu, karzą obniżeniem dotacji. Czyż kuriozum czasów ostatnich, widocznym także w Krakowie, nie jest żądanie festiwalizacji programów instytucji, czyli w dalszej kolejności zrównania kultury i rozrywki w celu osiągnięcia przez urzędników odpowiedniego PR-u i poklasku nieprzygotowanych do odbioru wymagających treści kultur, wyborców? Czy Bunkier Sztuki wpisze się w podobne trendy, czy zamierza się skutecznie opierać?

Nie czuję się pracownikiem podległym jakimkolwiek politykom. Nic nie wiem też o tym, by zależnym od polityków czuł się któryś z pracowników Bunkra. Odwrócę pytanie. Czy jest coś w działalności Bunkra, z czego można by wnosić, że nie będziemy się opierać? W strategii rozwoju galerii wypracowanej, jak już wspominałem, partycypacyjnie przez zespół Bunkra jednoznacznie i bez ogródek opowiadamy się za artystycznym eksperymentem, mówimy o śmiałych projektach i podejmowaniu trudnych, niekiedy kontrowersyjnych tematów, o emancypacyjnej roli sztuki oraz jej potencjale wpływania na rzeczywistość i wykraczania poza ramy galerii. Szukamy też aktywnego odbiorcy, z którym chcemy dzielić się naszym przekonaniem, że sztuka współczesna może mówić o współczesnym świecie w sposób odkrywczy. Nie zamierzamy iść po linii najmniejszego oporu.

Kraków, 19 listopada 2013

Dodaj odpowiedź